Prawie czarny kot, prawie pecha powinien przynieść. Co rano
przebiega mi drogę, przebiega mi drogę, przebiega mi drogę, w piżamie nie mam
guzików. Czarnego kota trzeba przeczekać, prawie czarnego Zulusa trzeba
nakarmić, żeby drogi nie przebiegał.
Co ten czarny kot narozrabiał, czemu
miałby na miękkim futrze pecha nosić? Może nosił, bo miał powód ? Można też splunąć
przez lewe ramię i pech może sobie odejdzie? Gdyby Zulik mieszkał w Anglii,
gdyby tak się mu życie ułożyło, to by szczęście roznosił a nie nieszczęście.
Nasz dom jest pogański, bo cześć a nie psik mamy dla prawie czarnego kota.
Wszystkiemu winni średniowieczni chrześcijanie, którzy pełni miłosierdzia, w
kocie znaleźli ucieleśnienie zła.
Pomocnicy czarownic, przyjaciele złych mocy.
Czarne koty, wysłannicy szatana, musiały mieć się na baczności. Na szczęście te
czasy minęły, ludzie zmądrzeli, wrócili do pogańskiej przyjaźni z kotami. Zła
opinia mocno przylgnęła do kotów w kolorze nocy bez księżyca. Paradoksalnie
przesąd zrodził się z religii, która z przesądami walczy. Ot ten czarny kot,
miauknął, przemknął i się śmieje, że o pechu zapomniał. Zulinek nawet gdyby był
bez koloru, albo w każdym innym, co rano przynosi nam szczęście.
Popołudniami
spogląda z góry na kuchenne zajęcia, czeka, cierpliwie aż do zaziewania, może
wyczeka kawałek czegoś, na co właśnie dziś ma wielką ochotę. Jutro znów
zadzwoni budzik i zanim dom zapachnie poranną kawą prawie czarny Zulinek
przebiegnie drogę i przebiegnie drogę, drogę przebiegnie z wesołym pogańskim miauczeniem,
które jak co rano przegoni pecha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz