5 listopada 2012

Prawie czarny kot, co pecha trzyma na dystans


 Prawie czarny kot, prawie pecha powinien przynieść. Co rano przebiega mi drogę, przebiega mi drogę, przebiega mi drogę, w piżamie nie mam guzików. Czarnego kota trzeba przeczekać, prawie czarnego Zulusa trzeba nakarmić, żeby drogi nie przebiegał. 
Co ten czarny kot narozrabiał, czemu miałby na miękkim futrze pecha nosić? Może nosił, bo miał powód ? Można też splunąć przez lewe ramię i pech może sobie odejdzie? Gdyby Zulik mieszkał w Anglii, gdyby tak się mu życie ułożyło, to by szczęście roznosił a nie nieszczęście. Nasz dom jest pogański, bo cześć a nie psik mamy dla prawie czarnego kota. Wszystkiemu winni średniowieczni chrześcijanie, którzy pełni miłosierdzia, w kocie znaleźli ucieleśnienie zła. 
Pomocnicy czarownic, przyjaciele złych mocy. Czarne koty, wysłannicy szatana, musiały mieć się na baczności. Na szczęście te czasy minęły, ludzie zmądrzeli, wrócili do pogańskiej przyjaźni z kotami. Zła opinia mocno przylgnęła do kotów w kolorze nocy bez księżyca. Paradoksalnie przesąd zrodził się z religii, która z przesądami walczy. Ot ten czarny kot, miauknął, przemknął i się śmieje, że o pechu zapomniał. Zulinek nawet gdyby był bez koloru, albo w każdym innym, co rano przynosi nam szczęście. 
Popołudniami spogląda z góry na kuchenne zajęcia, czeka, cierpliwie aż do zaziewania, może wyczeka kawałek czegoś, na co właśnie dziś ma wielką ochotę. Jutro znów zadzwoni budzik i zanim dom zapachnie poranną kawą prawie czarny Zulinek przebiegnie drogę i przebiegnie drogę, drogę przebiegnie z wesołym pogańskim miauczeniem, które jak co rano przegoni pecha.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz